Blog roku 2005

Pogórze Ciężkowickie

Po trudnych zmaganiach z sobą udało się wyjść pobiegać w dzisiejszą słotę (wczoraj +18 i słońce, a dzisiaj +3 wiatr i deszcz). Jak zwykle w takich przypadkach nie było łatwo. Lenistwo pod pozorem troski o zdrowie szeptało do ucha: „boli cię kolano daj mu odpocząć”, „gardło cię piecze, chrypisz, przeziębiony jesteś”, „doleje cię do spodu, wychłodzisz się”. Normalnie byś w to wszystko uwierzył i czuł się usprawiedliwiony siedząc w cieple. Ale masz ticked na Rzeźnika i UTMB, a wyobraźnia podpowiada: „przecież taka pogoda tam też się zdarza”, „gdy się przeziębisz i tak nie zrezygnujesz  ze startu”.  Więc ubrałem  się szczelnie choć lekko i wybiegłem. Pierwsze uderzenie zimnego deszczu w twarz odebrałem jak niezasłużony policzek – ok, od tego się nie umiera. Jak zwykle w takich przypadkach z każdym metrem było lepiej, by w końcu organizm osiągnął stabilną temperaturę. To ona wyznaczała spokojne tempo biegu – przyspieszenie oznaczałoby przegrzanie, a zdjęcie goretexu w tych okolicznościach nie wchodziło w grę. I gdy tak biegłem trochę wolniej niż zwykle dotarło do mnie, że wcale się nie męczę. Że przeskakiwanie gałęzi czy kałuży na szlaku sprawia mi taką frajdę jak wówczas, gdy byłem dzieckiem. Poczułem się integralną częścią tego fantastycznie zielonego bukowego lasu. Każdy postawiony krok, wymach ręki, oddech wydawały się idealne, jakbym był perfekcyjną maszyną zaprojektowaną do biegania w terenie. I przypomniałem sobie tytuł przeczytaj kiedyś książki…

 

 

Teraz wiem to na pewno -  ja też urodziłem się biegaczem  ;)

 

 

...wbiegam na każdą górkę skad można ją zobaczyć... na razie w Tatrach.

 

 

 

 

Zobacz ---> całą panoramę

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Jodłówka Tuchowska, Kołkówka, gmina Rzepiennik Strzyżewski, Pogórze Ciężkowickie.

Są treningi, w czasie których noga podaje tak, iż wydaje ci się że Pana Boga za nogi chywtasz, bijesz rekordy trasy, "endorfiny wylewają się uszami"...

Ale bywają takie, że wyjście z domu graniczy z cudem. Zawsze coś przeszkadza, czas jest nieodpowiedni, rodzina, choroba, kontuzja, ważne spotkanie, zaległa robota, coś dawno komuś obiecane...

A czas płynie... Po kilku tygodnich zauważasz, że nie jesteś już taki jak byłeś... Dawna forma jest historią... Równia pochyła...

I właśnie wtedy musisz to zrobić... długie  wybieganie...

Pobiegniesz tak daleko, że sił wystarczy ci tylko w jedną stronę...

W słocie, zimnie, błocie...

Będziesz walczył nie o rekord trasy, ale by przeżyć, pokonać przenikający na wskroś ziąb, rozgrzać zgrabiałe dłonie, odnaleźć drogę na bezdrożach...

Odnowisz przyjaźń z bólem...

Dobrze jest wtedy wiedzieć, że Ktoś nad tobą czuwa...

Może dlatego nie opuszcza cię pewność, że pokonasz wszystkie słabości i przeciwności?

Wrócisz wyczerpany do cna, ale bezpieczny. Paradoksalnie mocniejszy niż kiedykolwiek byłeś...

 

 

Gdy na zewnątrz jest  5st. C pada i wieje, a o pogodzie mówi się, że "psa by z domu nie wygnał" nie zawsze jest ochota na bieganie. Po głowie chodzą myśli w rodzaju: przecież nie musisz, przemokniesz, zmarzniesz, nie wyleczyłeś jeszcze grypy, doprawisz się...

W takich momentach staje mi przed oczami sylwetka syna ubranego do biegania, kierującego sie do wyjścia ze słowami:

- Słabe bociany zostają w kraju!

 

Dla mnie to najbardziej motywujący tekst jaki kiedykolwiek usłyszałem. Więc przebieram się z myślą, że to przenikające do szpiku kości wilgotne zimno odstąpi mnie gdy zacznę biec.

I rzeczywiście po kilkuset metrach podbiegu jest mi tak ciepło, że muszę rozsunąć zamek kurtki, a gdy to nie pomaga zwolnić tempo by się nie przegrzać.

To jest czas by pomyśleć, nacieszyć się tą pozytwną energią wyzwoloną przez rzucane w twarz porywistym wiatrem krople deszczu. Nie wydają się zimne, przeciwnie ich temperatura jest optymalna do schłodzenia gorącej krwi płynącej do mózgu. Doskonale zaprojektowana chłodnica. Nie muszę tracić wody na pocenie się, deszcz załatwia to za mnie. Pozostanie w domu z powodu tej niby złej pogody byłoby błędem, by nie napisać porażką. Dociera do mnie jak piękny jest las w deszczu.

 

 

Kolory są bardziej intensywne, mgła dodaje tajemniczości miejscom, które jak mi się wydawało, znam na wylot. Jest fantatastycznie. To z pewnością najlepszy trening w tym sezonie. Niewymuszony planem treningowym. Bieg dla samej radości biegania.

 

Teraz jestem biegaczem!

Kiedyś wypsnęło mi się to w rozmowie, a zaraz potem przyszła refleksja... Co upoważnia cię do takiego określenia? Ukończone ultramaratony, choćby najtrudniejsze?

Nie. Biegaczem jestem teraz, kiedy wydaje mi się, że ta ścieżka po której biegnę, ten las, czekały tu na mnie aż się nimi zachwycę i podzielę się swoim szczęściem...

 

Brzanka, Pogórze Ciężkowickie.

 

Strony

Subskrybuj Pogórze Ciężkowickie